piątek, 17 maja 2024

2024/04 Mały Piękny Wschód 250 / 275km / 1 100m ⬆️

 


pierwsza solówka zaliczona! 

- czyli dlaczego niedźwiedzie są lepsze od dżdżownic ?

Sezon na ultramaratony ponownie otworzyłem na trasie Pięknego Wschodu, tym razem na krótszym dystansie i pierwszy raz w życiu w formule SOLO.  


1. Przebieg

Start i meta jak zawsze w Parczewie -  tym razem na rynku, z powodu remontu stadionu MOSiR. Start w 6-osobowych grupach, formuła SOLO krótszego dystansu startowała jako ostatnia - moja (przedostatnia) grupa o10:25. Co prawda preferuję wcześniejsze godziny startu, to taka godzina miała też swoje dobre strony. Mogłem zjeść spokojnie śniadanie, a temperatura otoczenia wzrosła z porannych 6C do 15C. Łącznie było nas 11 "solistów" na 275km dystansie - oznaczonych żółtymi numerami startowymi i naklejkami dla rozróżnienia z OPEN. Na linii startu stanąłem najedzony, wypoczęty, mentalnie gotowy na grubą sportową sponiewierkę.

 fot.organizator

Różnice w jeździe w formule solo vs open to przede wszystkim zakaz jazdy na kole innego uczestnika. Minimalny dystans między uczestnikami to 50m -  poza manewrami wyprzedzania, które nie mogą trwać dłużej niż 5min. Monitoring GPS dosyć dobrze to obrazuje, a pewnie są też algorytmy pomagające sędziom pilnować tych zasad w trakcie zawodów. Na dystansie pierwszych 7km grupa startowa powinna się rozjechać i trzymać dystans zgodny z regulaminem. Zasady te różnią się między organizatorami, warto poczytać przed startem. Niewinne podmuchy odczuwalne na starcie zmieniły się w 30kmh dosyć stabilny (na szczęście) wiatr z południa (niestety - prosto w nos). To oczywiście przełożyło się na brak chętnych do pociągnięcia na czole pociągu i spowodowało spadek prędkości żeby wymusić wyjście na czoło tych bardziej niecierpliwych. Takie gry wyścigowe mnie nie bawią, urwałem się na drugim kilometrze. Już po kolejnych 10-15km z dużą łatwością wyprzedziło mnie 4 zawodników z ostatniej grupy startowej.

start z rynku w Parczewie, fot. organizator

    Pogoda była idealna, na nadmiar i kierunek wiatru można zawsze narzekać, ale słońce i temperatura naprawdę dopisały. Po 2h 18min, wyprzedzając pojedynczych kolarzy kategorii open, dojechałem do PK#1 Cyców (66km). Stempelek na karcie, rozpuszczenie elektrolitów, 2 banany i po 6 minutach ruszyłem dalej. To była chyba najkrótsza wizyta na PK w moim wykonaniu ever. Wyjeżdżając z PK#1 w bramie minąłem Leszka Śledzińskiego (Prawie.Pro) z zespołem oraz 2 zawodników z mojej grupy startowej. Tym sposobem poznałem swoją przewagę czasową nad kolejnymi solistami. 

Od okolic Krasnystawu kierunek trasy ustawił mnie bokiem do wiatru i ostatnie 30km przed PK#2 Wojsławice (142km) walka z wiatrem zmieniła się w walkę z organizmem. Mimo konsekwentnego przyjmowania węglowodanów i elektrolitów zacząłem zauważalnie słabnąć. Temat do weryfikacji. Podaż węgli 40-60g/60min do tej pory była ok. Do tego żelki Haribo. No właśnie - misie jednak dużo lepsze. Dżdżownice za duże i mocno zaklejają pysk. Podczas wysiłku częściej oddychamy i jest to realny problem. Na ostatnich 10km przed PK#2 widziałem ponownie zawodników z mojej formuły, którzy wcześniej mnie wyprzedzili  - poznałem ich przewagę czasową nade mną. Definitywnie byli poza moim zasięgiem, ale to była dopiero połowa dystansu. 

Do PK#2 dojechałem w 5h 14min przywożąc pierwsze krople deszczu, którego miało nie być. Standardowa procedura punktowa - stempelek, uzupełnienie wody i rozpuszczanie elektrolitów, szybka wizyta w toalecie i już miałem wychodzić, ale zobaczyłem gar z zupą. Po tylu batonach, żelach i żelkach miałem już dosyć słodkiego. Gulaszowa z kurczakiem ładnie weszła, aczkolwiek dołożyła minuty do czasu postoju, który łącznie ze smarowaniem łańcucha i piszczących bloków oraz ubieraniem rękawków zajął mi 18minut. Ruszyłem w chwili, gdy deszcz zaczął mocniej padać - pierwsze 15km trochę mnie zwilżyło, wyprzedziłem ok. 10 zawodników z dystansu open i ponownie widziałem swoją grupę startową dojeżdżającą do PK. Moja przewaga urosła do ok. 20min. To bardzo motywowało. Jedynie moje oksy w wyniku deszczu i przecierania straciły transparentność co wytrącało mnie ze strefy komfortu.  Od PK#2 kierunek trasy powodował, że wiatr wiał w plecy. Prędkość przelotowa zaczęła przekraczać 31kmh bez większego wysiłku. Zupka dodała energii i pozwalała wyprzedzać kolejnych zawodników open. Od 160km jechałem bez okularów, rozmazany obraz męczył wzrok i omijanie dziur w asfalcie było utrudnione. Okresowo musiałem wyjmować muszki z oczu, ale nadal to lepsza opcja niż tłuste okulary. Oksy trafiły na kask zmuszając mnie do częstego sprawdzania przy wyższych prędkościach czy nadal tam są - bezcenne podczas zjazdów 45-50kmh. 

dojeżdżając do PK#1 Cyców, fot.organizator

Do PK#3 Wierzbica Osiedle (202km) zlokalizowanego na stacji paliw, poza dwoma atakami wiejskich psów, nie działo się nic spektakularnego. Mix dobrej i słabej jakości asfaltów, ładowanie węglowodanów i elektrolitów. Straciłem ca. 6min na przejeździe kolejowym - przejechała sama lokomotywa. Wkurzające jest tracić ciężko wypracowaną przewagę z tego powodu, ale bezpieczeństwo jest ważniejsze. Do PK#3 dojechałem po 7h 34min od startu. Lokalizacja punktu na stacji ma swoje negatywne strony - trzeba czekać w kolejce do kasy po stempel na karcie. Dobrą stroną lokalizacji PK na stacji jest to, że poza oferowanymi bananami, kanapkami i wodą mogłem kupić to co wiedziałem, że na mnie dobrze działa. Po doświadczeniach z MPP wybór był prosty, 500ml Monster Energy Drink wlałem w siebie w trybie expresowym jednocześnie zagryzając kanapkę z żółtym serem od organizatora. Wpisując się na listę SOLO ku mojemu zdziwieniu byłem 4-ty, a nie jak do tej pory 5-ty. Czyżbym na nieświadomce wyprzedził jakiegoś solistę?   Była godzina 18-ta, zaczynało się ochładzać - umyłem okulary, założyłem nogawki 3/4 Assosa oraz kamizelkę przeciwwiatrową Rapha  Brevet. Łącznie po 14minutach ruszyłem na ostatni 74km odcinek trasy. Po drodze mijałem co jakiś czas zawodników open. Przyjęty Monsterek i kanapka ładnie podreperowały moje zapasy energii. Cały czas w nadmiarze tankowałem elektrolity z bidonów żeby uniknąć problemów z końcówki MPP i Beskidzkiego Zbója, kiedy skurcze uniemożliwiły mi na ostatnich kilometrach jazdę z planowaną wyższą intensywnością. Konsekwencją przeginania w podaży płynów były 3 nieplanowane zatrzymania.     

Ostatnie 2 h jazdy nie należały do bezpiecznych, a to za sprawą oświetlenia. Całą trasę pokonałem z guzikową lampką Lezyne. Wziąłem na wszelki wypadek czołówkę, ale zatrzymywanie się żeby zamontować ją na kasku uznałem za niepotrzebną stratę czasu. Ja byłem widoczny, gorzej z omijaniem dziur w asfalcie. Co jakiś czas widziałem w oddali migoczące czerwone lampki, które dodatkowo mnie napędzały, żeby przed metą wyprzedzić jeszcze kolejną osobę.

zdawanie trackera i weryfikacja wpisów na karcie, fot. Mieczysław

    Na metę wjechałem o 20:40. Kontrola karty, zdanie trackera i oczekiwanie na wyniki. Nie były one oczywiste, bo sędziowie doliczyli kary czasowe niektórym zawodnikom. Wyjaśniła się tym samym zagadka mojej 4ej lokaty na PK#3. Jeden zawodnik nie zatrzymał się na punkcie kontrolnym - kosztowało go to 1h doliczoną do czasu przejazdu. W efekcie mimo dojechania na drugiej lokacie, kolega ten spadł na 4te miejsce. Moje 10h15min wystarczyło na 5te miejsce SOLO, z którego jestem bardzo zadowolony. Praca domowa z tego przejazdu to spadki energii mimo tankowania w opór.


meta - z Włodzimierzem Oberda Komandorem maratonu

W liczbach:

czas brutto: 10h 15min
czas netto: 9h 37min
czas na PK i zatrzymania: 6,3%
m-sce kat. SOLO: 5/11
m-sce generalka: 36/150



2. Wnioski i analizy

  • chciałem urwać 11h i urwałem, 6ty zawodnik solo dojechał 1h po mnie, w klasyfikacji generalnej wylądowałem na 36 ze 150 startujących. 
  • niewątpliwie wiatr rozdawał karty i pociągi miały tego dnia dodatkową przewagę - pierwsze 6 lokat open zajęła pierwsza grupa startowa, dlatego SOLO jest bardziej higieniczne sportowo

3. Sprzęt i ekwipunek

  • suplementacja: żele SIS, batony Nutrend Excellent, żelki Haribo, elektrolit keto

  • torby: Cyclite aero 4,8L; food pouch MPP
Za rok pewnie tutaj wrócę. W której formule i na którym dystansie - zobaczymy...

Podziękowania za współudział w tym wyniku dla:
- przewymiatacza ultratrenera Radosława Rogóża  #ultratrack
- holistycznego bikefittera - Mateusza Dzięgielewskiego 
- serwisu  - Veloart 
- wszystkich kibiców 💪🤛

środa, 18 października 2023

2023/09 - Maraton Północ Południe / 1 002km / 9 000m ⬆️

 

„MPP to nie jest impreza dla każdego, pomimo, iż każdy może się zapisać”
                               

                               🤔postanowiłem to sprawdzić 


piątek, 11 sierpnia 2023

2023/07 - Beskidzki Zbój HOBBY / 220km / 3 600m ⬆️





sobota, 15.07.2023 i to co się wydarzyło pozostanie w mojej pamięci na dłużej

Tym razem mój kropek poruszał się po trasie ultramaratonu górskiego Beskidzki Zbój 2023 – dystans hobby 220km / 3 600m przewyższeń – było to pierwsze poważniejsze zderzenie z górami jako, że podczas ostatniego ultra - Piękny Zachód 701km - zaliczyłem DNF tuż przed prawdziwą „sekcją górską”.

poniedziałek, 3 lipca 2023

2023/06 - Piękny Zachód 701 / 754km / 8 000m ⬆️ / DNF





Ultramaraton Duży Piekny Zachód 701 z cyklu Huzar Cup organizowany przez Henryka Huzar'a.

Limit czasu: 48h
Spoiler:  4 z 10 startujących ukończyło dystans 

niedziela, 14 maja 2023

2023/04 - Piękny Wschód 500 / 517km / 1 300m ⬆️

Sezon ultra 2023 otwarty!

Ultramaraton Piękny Wschód 500 organizowany przez Parczewską Grupę Rowerową kierowaną przez Włodzimierza Oberdę od jakiegoś czasu był na moim celowniku i w tym roku zainaugurowałem nim swój sezon ultra.